Chyba wszyscy wiemy, która z sierpniowych premier nas oczarowała i w której zakochaliśmy się bez pamięci, czyż nie? Niemniej, warto przyjrzeć się naszej argumentacji, dlaczego nowy film Tarantino to arcydzieło, oraz sprawdzić, które tytuły z zeszłego miesiąca warto jeszcze nadrobić na dużym ekranie. Zestawienie prezentują:
- Ewelina z bloga Z miłości do kina;
- Magda z bloga Nieco inna panna M.;
- Agata z bloga In Love with Movie;
- Michał z bloga Tako rzecze Wiking;
- Ewa z bloga Popkultura.
Agata: Udany seans! I jedna myśl nie daje mi spokoju do dziś – jak smutne może być życie człowieka obarczonego talentem, którego tak naprawdę nie lubi. Świetne przeplatanie teraźniejszości z przeszłością, ogromny plus za występ Carlosa Acosty oraz brawo za elementy narracji za pomocą układów choreograficznych.
Ewa: Wielowymiarowa historia pierwszego czarnoskórego Romea w historii sztuki. Opowieść o życiu Carlosa Acosty to opowieść o rodzinnych dramatach, o tęsknocie za prostym życiem u boku bliskich, o trudnej drodze do akceptacji swojego talentu i zrozumienia, że to on może cię definiować. Choć “Yuli” przepełniony jest muzyką, tańcem, to jednak o wiele więcej w nim porywów serca, buntu, emocji. Przepiękny pomysł na konstrukcję filmu, w którym przeplata się teraźniejszość, w której Carlos Acosta (grający samego siebie) przygotowuje balet o swoim życiu, z retrospekcjami, głównie z okresu dzieciństwa i dorastania, ale także pierwszych kroków na wielkich scenach. Nie zawsze także można rozróżnić, które wspomnienia Acosty są prawdziwe, a które jedynie metaforą służącą do opowiedzenia niełatwych relacji pomiędzy nim a resztą członków rodziny. Interesujące zabiegi narracyjne czy dosłowność przeplatająca się z metaforycznością sprawiają, że film wzmacnia emocjonalność historii życia Carlosa Acosty.